Mamy nowego Pate! Nawet zdążyliśmy się o niego z Piotrkiem posprzeczać. Mój syn przeczytał obie książki właściwie na raz. Połknął je błyskawicznie, a przy tym śmiał się w głos i przychodził mi czytać, co smakowitsze fragmenty — na przykład o tym, jak Pate jechał nad morze. Albo rozmowę z wujaszkiem przebranym za Torturo… to znaczy Totoro, albo scenę przełażenia czy przeskakiwania przez mur (szerze mówiąc, brakuje mi dobrego określenia na to, co tam się działo).
Piotrkowi obie książki podobały się bardzo. Pate jest w nich po prostu Patem — przedziwnie zakręconym chłopcem, kompletnie niedostosowanym do rzeczywistości, co w niczym mu jednak nie przeszkadza. To rzeczywistość musi się dostosować do Patego.
Książki są krótkie, mają około 100 stron, akcja jest wartka, dużo się dzieje. To bardzo dobra lektura dla dzieci, które samodzielnie czytają, ale potrzebują książek z większymi literami. Przygody Pate na pewno zachęcą do czytania i chłopców, i dziewczyny. Trudno się przy nich nie śmiać, a przynajmniej nie uśmiechnąć.
W „Pate łowi ryby” Pate jedzie z tatą na ryby nad Morze Północne. To bardzo, bardzo daleko. Jeżdżą tam tylko ludzie, których interesuje wędkowanie, kaczkowanie, jagodowanie i inne tego typu atrakcje wieku zdecydowanie średniego (przynajmniej tak to wygląda w oczach dzieci). W czasie wyprawy tatusiów i dzieci Pate poznaje Ninę, która okazuje się całkiem fajna mimo początkowych nieporozumień. Tatusiowie łapią ryby i polują na tajemnicę. Wydaje im się, że dzieci niczego nie widzą, choć oczywiście jest inaczej. Znajdziecie tutaj bardzo zimne morze, przeurocze scenki łowienia ryb (i opowiadania o nich) oraz groźną kapitankę Hahab. Piratka jest bardzo groźna — i niestety interesuje ją ta sama tajemnica.
W „Pate szuka skarbów” razem z chłopcem wyruszamy do Japonii. Timo Parvela bawi się skojarzeniami, nawiązuje do filmów i popularnych japońskich motywów. Pokazuje nam Japonię oczami turystów z głowami pełnymi wyobrażeń o supernowoczesnym kraju, w którym wszyscy chodzą w szlafrokach, a na głowie mają koszyki. Poszukiwania skarbu, które w tajemnicy przed wszystkimi prowadzi uroczy nieudacznik Stuś, sprawiają, że drogi Patego po raz kolejny krzyżują się ze szlakami złowrogiej kapitanki Hahab.
Timo Parvela tak jak w poprzednich książkach zderza wyobrażenia i spostrzeżenia dziecka z opiniami dorosłych, wykorzystuje humor sytuacyjny i wartko prowadzi akcję. Dodatek potworów i tajemnic dla Piotrka był atrakcją i jak zwykle bardzo uważnie oglądał żartobliwe ilustracje Pasiego Pitkänena. Książki są świetnie przełożone przez Iwonę Kiuru — język jest barwny, pełen żartów i zabawnych sformułowań.
A teraz o różnicy spojrzeń. Piotrkowi podobała się kapitanka Hahab, magia i potwory. A mi było trochę smutno. Przygody Patego w „zwyczajnej” rzeczywistości były niesamowicie fantastyczne i zabawne, bo Timo Parvela ma oko do absurdu i umiejętnie podstawia naszemu światu krzywe zwierciadło. Ja wolałam „zwykłe” przygody Patego, bez elementów magii i fantasy, bo nieprawdopodobne pomysły chłopca były, moim zdaniem, wystarczająco szalone i dziwne. Piotrek się ze mną nie zgadza i uważa, że krakeny i magia są super, a magiczne miecze to już w ogóle. Nawet jeśli mają posłużyć do skonstruowania najbardziej ekologicznego auta na świecie — sami przeczytajcie, czym wujaszek Stuś postanowił je napędzać.
Zajrzyjcie do przygód Patego — to doskonałe lekarstwo na nudę i zachęta do zabawy. Obawiałabym się jedynie o stan waszych ogródków — poszukiwanie skarbów może być zaraźliwe.
Timo Parvela, Pate łowi ryby, il. Pasi Pitkänen, tł. Iwona Kiuru, Widnokrąg 2020
Timo Parvela, Pate szuka skarbów, il. Pasi Pitkänen, tł. Iwona Kiuru, Widnokrąg 2020