Wędrujemy po Afryce

Końcówka zimy nas nie rozpieszcza. Chłopcy co chwila łapią przeziębienie, kaszlemy i kichamy. Mam już serdecznie dość i wypatruję wiosny, słońca i błękitnego nieba. Dla równowagi wyciągnęłam z półki książkę, która przenosi nas do krajów, gdzie rzadko pada, a śnieg leży tylko na szczytach gór. Czytamy z Piotrusiem „Afrykę Kazika” Łukasza Wierzbickiego.

Tymek poznał tę historię jakiś czas temu. Przymierzał się nawet do „dorosłej” książki, ale przegrała z łatwiejszymi lekturami. Jeszcze zdąży ją przeczytać. Zastanawiałam się, czy Piotruś nie będzie się nudził, ale niepotrzebnie się martwiłam. Historia Kazimierza Nowaka i jego podróży po Afryce bardzo go zainteresowała i zadawał mnóstwo pytań.

Afryka Kazika

Kazimierz Nowak to ciekawa postać – podróżnik, marzyciel, który w dwudziestoleciu wojennym wybrał się do Afryki na rowerze i samotnie przemierzył ją z północy na południe i z powrotem. Wyobrażacie to sobie? 40 tysięcy kilometrów rowerem, konno, pieszo, na wielbłądzie, czółnem… Nawet w dzisiejszych czasach wydaje się to trudne i prawie niewykonalne, a ten poznaniak to zrobił. Przejechał Afrykę rowerem – przez pustynie, przez dżunglę, właściwie bez broni, często bez pieniędzy, bo zarabiał pisaniem artykułów do polskich gazet. W „Afryce Kazika” Łukasz Wierzbicki przedstawił skróconą i trochę wygładzoną wersję tej podróży, która w dzisiejszym świecie chyba nie mogłaby się odbyć.

Afryka Kazika

Piotruś słuchał z niedowierzaniem: mamo, pojechał do Afryki bez broni? Nie miał strzelby, a obronił się przed lwem? Mamo, on był bardzo odważny, prawda? Był odważny (i chyba jednak trochę szalony, bo odrobina szaleństwa jest potrzebna, by rzucić się w wir takiej przygody). Łukasz Wierzbicki nakreślił pozytywną postać marzyciela o otwartym umyśle, człowieka bez uprzedzeń (no może z wyjątkiem zupy z szarańczy), który pogodnie przyjmuje wszystko, co przynosi mu życie i tak samo traktuje każdego człowieka. Kazik to bardzo sympatyczny bohater: brata się z ludźmi i wędruje z przekonaniem, że po prostu nic złego nie może go spotkać.

Afryka Kazika

Piotrusiowi najbardziej podobała się przygoda z lwem, wędrówka po bagnach i spotkanie z wielkim wężem. Martwił się, gdy Kazikowi rozpadł się rower i cieszył, gdy podróżnikowi podarowano konia. Po zakończeniu lektury prawie od razu zapytał, kiedy pojedziemy do tej Afryki, żeby to wszystko zobaczyć. Skoro Kazikowi się udało… Na razie podróżujemy palcem po mapie – a raczej po różnych mapach Afryki. Wytyczamy szlak wędrówki, sprawdzamy, co jeszcze Kazik mógł zobaczyć.

Mapa Afryki

Wstęp do książki to relacja z odsłonięcia przez Ryszarda Kapuścińskiego tablicy poświęconej Kazimierzowi Nowakowi na poznańskim dworcu. A potem rozpoczyna się wyprawa. Zaczyna się i właściwie kończy na dworcu w Poznaniu, odjazd i powrót to klamry spinające całą historię, bo przecież po każdej podróży bezpiecznie wraca się do domu. I z całego podróżowania właśnie to jest najprzyjemniejsze. Opowieść prowadzona jest w pierwszej osobie – słuchamy Kazika i z napięciem towarzyszymy mu w jego wędrówce.

Warto tę książkę przeczytać z dziećmi, by mogły poznać szalonego Polaka. Dla mnie Kazimierz Nowak trafił do grona słynnych podróżników i odkrywców, ludzi, którzy potrafili realizować swoje marzenia. Zajmuje w tej grupie miejsce koło innych sławnych, o których wyprawach lubię czytać, mimo iż nie zawsze kończyły się szczęśliwie. Dobrze, że Łukasz Wierzbicki przypomniał tę postać.

I tutaj wtręt dorosłej matki: bardzo lubię historię Kazimierza Nowaka, historię człowieka, który swoje sny o Afryce zamienił w fascynującą i wyczerpującą przygodę. Czytam ją jednak zawsze ze ściśniętym gardłem, bo nie mogę pozbyć się myśli o żonie i dzieciach podróżnika. Zostali sami w Poznaniu na sześć lat, a Kazimierz przepłacił swoją podróż śmiercią – zmarł w niespełna rok po powrocie. Tego jednak chłopcom jeszcze nie powiedziałam.

Łukasz Wierzbicki, Afryka Kazika, BIS, 2011