A gdyby tak mieć 999 dzieci?

Niedawno znajomy zarzucił mi, że czytam z Piotrusiem nieodpowiednie książki: za dorosłe, za poważne, a w ogóle to on nic z tego nie rozumie, a ja się nad nim znęcam. Potwór, nie matka. Wysłuchałam grzecznie, ale mam wrażenie, że mój synek rozumie całkiem dużo, a książki testujemy i odrzucamy, gdy okazuje się, że Piotruś nie potrafi się na nich skupić lub kompletnie go nie interesują. Dużo potem rozmawiamy – nie sądzę, by moje dziecko domagało się ponownych lektur „Lwa, czarownicy i starej szafy” tylko dlatego, żeby w końcu zrozumieć, o co tam chodzi 🙂

Dzisiaj będzie jednak o prostej książeczce, która ogromnie Piotrusiowi przypadła do gustu i nadaje się nawet dla bardzo małych dzieci.

999 kijanek

Wyobrażaliście sobie kiedyś, jak to jest, gdy ma się naprawdę dużo dzieci? Nie czworo, pięcioro czy sześcioro, ale 999? Właśnie tylu żabek dorobiła się pewna miła żabia para zamieszkująca mały staw. Trudno się dziwić, że w stawie zrobiło się ciasno, a rodzice postanowili poszukać innego mieszkania. Bezpieczne przeprowadzenie z jednego miejsca do drugiego takiej gromadki dzieci, które na dodatek nie mają ochoty być posłuszne, to prawdziwe wyzwanie.

Historia oczywiście kończy się dobrze, a Piotrusiowi podobała się bardzo – oglądał, liczył kijanki, zastanawiał się, jakie jeszcze niebezpieczeństwa mogły im grozić, projektował domy dla żabich rodzin, dumał, czy ludzie też mogliby mieć tyle dzieci. Popróbujcie wytłumaczyć pięciolatkowi, że ludzie nie mogą mieć tyle dzieci, co żaby – ja poniosłam sromotną klęskę, bo Piotruś uznał, że przecież „na pewno jakoś by się dało”. Bardzo podobały mu się ilustracje: proste i czytelne, skłaniające wręcz do naśladowania – Piotrek zamalował żabkami całe stosy kartek. Tekst jest krótki i zabawny – bardzo fajna lektura dla młodszych dzieci.