Zmory, dusioły i baje, czyli o słowiańskich demonach

Czytamy. Cały czas. Tymek jak zwykle pochłania książki – trudno nawet policzyć, ile połknął w wakacje. Piotrek studiuje mitologie, opisy chorób i podręczniki wulkanologii. Po raz kolejny czytamy „Baśniobiór”. I tylko matka nie ma czasu pisać. Dzisiaj pierwsza próba przełamania niemocy — będzie o książce, którą często przeglądamy z Piotrkiem, choć wcale nie jestem pewna, czy to lektura akurat dla niego.

Witold Vargas, Paweł Zych, Bestiariusz słowiański

W naszym domu od dawna mieszkają chimery i centaury. Piotrek jako osoba doskonale znająca się na mitologiach wszelakich w pewnym momencie zaczął pytać o wierzenia Słowian i o czarodziejskie istoty, które zamieszkiwały ich domy i lasy. Wtedy to trafił do naszego domu „Bestiariusz słowiański” Pawła Zycha i Witolda Vargasa.

Witold Vargas, Paweł Zych, Bestiariusz słowiański

Autorzy przekopali się przez ludowe bajki i baśnie, stare legendy i podania oraz przeczytali mnóstwo książek o wierzeniach, gusłach, obrzędach Słowian. W efekcie powstał imponujący katalog postaci — czasami dobrze nam znanych, jak rusałki, wodniki czy krasnoludki, a czasami obcych i zaskakujących.

Witold Vargas, Paweł Zych, Bestiariusz słowiański

Kolejne postacie są przedstawiane w „Bestiariuszu” w porządku alfabetycznym: od aitwara, ducha domowego z Litwy, do straszliwych żmijów. Hasła są różnej długości — nie o każdej postaci udało się znaleźć tyle samo informacji. Zwykle dowiadujemy się, jak taka istota wyglądała, co robiła (choć w większości przypadków sprowadza się to do informacji, jak szkodziła ludziom), czasami także, jak można się było jej pozbyć. W niektórych przypadkach na dole strony autorzy przytaczają jakieś podanie czy legendę.

Witold Vargas, Paweł Zych, Bestiariusz słowiański

Życie naszych słowiańskich przodków nie było łatwe — większość magicznych istot lubiła ludziom dokuczać i działać na ich szkodę. Niektóre pomagały, ale ceną za to była własna duża. Nieliczne towarzyszyły ludziom w codziennej pracy (ale zawsze najwięcej zależało od samego człowieka). Fascynuje podobieństwo niektórych istot wywodzących się z różnych zakątków Polski — pokazuje, że ludzie nie przemieszczali się zbyt często i zbyt daleko, ale wspólna im była wiara w nieznane i chęć szukania magicznych przyczyn wszystkich niepowodzeń — czy była to choroba, udar słoneczny, czy kąpiel w błocie po zakrapianej wyprawie do karczmy.

Witold Vargas, Paweł Zych, Bestiariusz słowiański

W „Bestiariuszu” jest sporo okrucieństwa – opisane przez autorów postacie są złe, groźne i okrutne. Hasła napisane są jednak dość przejrzystym stylem, typowym dla słownika czy leksykonu. Ilustracje (a „Bestiariusz” jest bogato ilustrowany) są jednak bardzo niepokojące. Wszystkie postacie wydają się groźne i przerażające. Czasami w hasłach raziło mnie także użycie słowa „demon” jako odpowiednika ducha czy istoty magicznej. Miałam wrażenie, że ładunek emocjonalny i skojarzenia związane z tym słowem są dużo silniejsze i że nie pasuje ono jako określenie niektórych stworzeń.

Czy warto zajrzeć do „Bestiariusza”? Zdecydowanie tak. Świat słowiańskiej wyobraźni był bogaty i nie trzeba z niego rezygnować. Czy jest to książka dla młodszych dzieci? Raczej nie — mogą być przerażone, oglądając wszystkie zmory, cholery, harcuki, kocmołuchy, gniotki, licha i strzyki. Dla starszych nadaje się jak najbardziej — u nas furorę zrobiła „cycocha”, żelazna baba strzegąca sadów przed szabrownikami. Po lekturze „Bestiariusza” odkryłam, jak bardzo magiczne istoty i magiczna wyobraźnia odbiły się na naszym języku. Ciągle mówimy „do licha”, siedzimy cicho jak trusia i narzekamy na dolę — nie zdając sobie sprawy, że w języku przetrwały nazwy magicznych stworzeń. Warto zadbać o te wyrazy, żeby nasza przeszłość przemawiała do nas chociaż w ten sposób (nawet jeśli etymologia niektórych z nich nie jest do końca potwierdzona). A żeby wiedzieć, o które wyrazy chodzi, warto zajrzeć do „Bestiariusza”.

 

Zdjęcia pochodzą ze strony Wydawnictwa Bosz.

 

Witold Vargas, Paweł Zych, Bestiariusz słowiański. Cześć pierwsza i druga, Bosz 2018