Popłynąć rzeką czasu

Są takie książki dla dzieci, do których trzeba dorosnąć. Są takie, z których nigdy się nie wyrasta. Są też takie, które urzekają wszystkich. Dla mnie taką książką jest właśnie „Rzeka czasu” Petera Goesa. Piotruś dostał ją na urodziny i myślę, że będzie wracał do niej jeszcze wielokrotnie. Początki nie były obiecujące: zajrzał i pobiegł do innych prezentów. A ona leżała i kusiła, kusiła. Widziałam, jak przyciąga: zajrzały do niej wszystkie dzieci i chyba wszyscy dorośli Piotrusiowi goście. Niektórzy dorośli nawet od razu ją zamówili dla swoich dzieci, tak bardzo spodobała im się rzeka wydarzeń, w której mogli się zanurzyć.

Rzeka czasu

Najpierw, bardzo dawno temu (choć nie aż tak dawno: 13,7 miliarda lat temu nie brzmi imponująco przy googolach i googolpleksach — Piotrusia, tak jak kiedyś Tymka, fascynują wielkie liczby, tak wielkie, że niewyobrażalne) zdarzyło się wielkie bum, które naukowcy nazywają Wielkim Wybuchem. Od niego zaczęło się wszystko, ale musiało minąć jeszcze bardzo dużo czasu, by na Ziemi pojawiło się życie, którego ślady możemy odszukać. Tutaj zaczyna się właściwa rzeka czasu. Wskakujecie z nami do łodzi?

Rzeka czasu

Rzeka płynęła na początku szerokim, wolnym strumieniem. Podczas żeglugi mijamy dinozaury, wielkie stwory, które na długi czas zdominowały planetę. Gdyby nie wyginęły, być może nie byłoby ludzi. 

Rzeka czasu

Gady zniknęły z powierzchni ziemi, wielkie wymieranie przetrwały mniejsze gatunki, a potem pojawili się ludzie. Rzeka powoli zaczyna przyspieszać. Migają nam przed oczami wielkie lasy, wielkie zwierzęta i mali ludzie z kamiennymi narzędziami kryjący się po jaskiniach. Trochę jeszcze niepodobni do nas, ale stopniowo coraz mocniej ujarzmiający przyrodę. Budują pierwsze osady, oswajają zwierzęta, uprawiają ziemię, wynajdują narzędzia…

Rzeka czasu

Z biegiem lat akcja przyspiesza, a z naszej łódki widać coraz więcej. Chłopcy z ogromnym zainteresowaniem oglądali kolejne plansze. Dwóch prawie jedenastolatków, Tymek i Olek, przybiegało z rewelacjami: tutaj jest Egipt! Widziałaś wieżę Babel? A wiedziałaś, ciociu, że Celtowie walczyli nago, a Attyla udusił się własną krwią?

Podpisy pod planszami nie są zbytnio rozbudowane. Ot, kilka, może kilkanaście zdań, by zrozumieć, gdzie akurat dopłynęliśmy. Za przykład niech nam posłużą wyprawy krzyżowe, które chłopaki długo kontemplowali.

Rzeka czasu

Gdy muzułmanie zajmowali coraz większe obszary Bizancjum, cesarz Aleksy I Komnen poprosił papieża Urbana II o pomoc. W 1095 roku papież wysłuchał jego prośby i wezwał do zbrojnej pielgrzymki (czyli krucjaty albo wyprawy krzyżowej) do Ziemi Świętej. W 1096 roku do Jerozolimy wyruszyły dwie wyprawy. Najpierw tak zwana wyprawa ludowa, złożona głównie z cywilów, która jednak została rozbita po drodze, a potem znacznie lepiej zorganizowana wyprawa rycerska. Po ciężkiej wędrówce wojska chrześcijańskie rozpoczęły oblężenie Jerozolimy, która poddała się 15 lipca 1099 roku. Jej zdobycie zakończyło się rzezią mieszkańców. Na opanowanych obszarach Palestyny i Syrii krzyżowcy założyli cztery chrześcijańskie państwa. W ich obronie wyruszyło jeszcze kilka krucjat. Ostatnia z nich odbyła się w latach 1271-1272. Okres wypraw krzyżowych zakończył się w 1291 roku, gdy muzułmanie zdobyli Akkę — ostatni bastion chrześcijański na tym terenie.

Tyle teorii — pozostają jeszcze podpisy na planszy. To właśnie one przykuły uwagę chłopaków i trudno im się dziwić. Można się z nich dowiedzieć, jak nazywały się wikińskie łodzie, jakie zwierzęta tresowano w starożytnych Chinach i w co wierzyli Inkowie. Rzeka czasu przepływa przez wszystkie kontynenty i wszystkie epoki. Tymek śledził polskie ślady i kilka znalazł — tajne Polskie Państwo Podziemne i znak Polski Walczącej, a potem logo Solidarności w latach osiemdziesiątych. Nie wiem, czy to zamysł autora książki, czy ingerencja wydawcy Dwóch Sióstr, ale te polskie ślady są bardzo inspirujące.

Rzeka czasu

Im bliżej współczesności, tym bardziej rzeka wiruje i zakręca, tym więcej mielizn i rozlewisk. Ostatnia plansza dotyczy lat po 2010 roku. Zostaje po jej obejrzeniu wiele pytań, na które już sami musimy odpowiedzieć.

Książka Petera Goesa to świetna lektura. To książka do czytania i oglądania — Piotrek ją ogląda, a Tymek czyta do poduszki. Plansze są przydymione, na każdej dominują właściwie dwa kolory: czerń i kolor tła, dzięki czemu każda barwna plama jest doskonale widoczna.

A jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, czy warto mieć tę książkę, niech ją kupi dla walorów edukacyjnych. Może dziecko nie zdobędzie wielkiej wiedzy historycznej, ale przynajmniej odkryje, że jedne wydarzenia następują po drugich, dowie się, kiedy odkryto druk, a kiedy świat ogarnęła gorączka odkrywania nowych ziem. No i oczywiście będzie wiedzieć, że Attyla, Bicz Boży, wódz Hunów, którzy w IV wieku spustoszyli Europę, udusił się własną krwią — gwarantuję, że tę informację każdy chłopak zapamięta na pewno.

Peter Goes, Rzeka czasu. Podróż przez historię świata, Dwie Siostry 2016

Jędrek, coś ty narobił!

Tymek nigdy nie był fanem „Dziennika cwaniaczka”. Tak się złożyło. Zna tę książkę, przeczytał dwie części i uznał, że tyle wystarczy. Podśmiewał się z przygód cwaniaczka, ale jednocześnie trochę go nudziły, bohater wydawał mu się nieco dziwny i wydumany: mamo, on się zachowuje czasami jak bachor (hmm, pomyślała wtedy matka, gryząc się w język). Kiedy więc trafiła do nas książka „Hej, Jędrek! Przepraszam, czy tu borują?”, uznałam, że moje Starsze będzie średnio zainteresowane.

Przepraszam, czy tu borują

Bardzo się pomyliłam. Tymek wypatrzył książkę na stole, zniknął w swoim pokoju i wrócił do mnie po dwóch-trzech godzinach z tekstem: no dobra, już przeczytałem, bardzo fajne, masz następną część? Udało mi się jeszcze z niego wyciągnąć, że książka jest fajna, choć trochę za krótka, że Jędrek mu się spodobał, a seria wydaje mu się dużo ciekawsza niż „Dziennik cwaniaczka”. Aaaa… I jeszcze, żebym nikomu jej nie oddawała, bo za chwilę na pewno będzie w sam raz dla Piotrka, jak już nauczy się dobrze czytać.

„Hej, Jędrek! Przepraszam, czy tu borują?” narodził się w głowie dwóch znanych nam autorów: Rafała Skarżyckiego i Tomasza Lwa Leśniaka. Co prawda „Jeża Jerzego” moi synowie jeszcze (chyba) nie znają, ale przygodę z komiksem zaczynali właśnie od „Tymka i Mistrza” (przecież Tymek musiał mieć choć jednego bohatera o takim samym imieniu). Nazwiska autorów mówią same za siebie: przygody Jędrka to połączenie powieści i komiksu — ta forma wydaje się coraz bardziej popularna. W podobny sposób wydano książki historyczne Grażyny Bąkiewicz czy przygody Gabrysi Bzik Rafała Witka. Mrożąca krew w żyłach historia z dentystką w tle zapoczątkowała serię książek o przygodach Jędrka  do tej pory Nasza Księgarnia wydała cztery części. Rysunki nie są tutaj dodatkiem do tekstu, są jego nierozdzielną częścią, dodają akcji uroku, a czasami po prostu bardzo dobitnie pokazują, co narrator miał na myśli. Nie są przesadzone, ale nie są też uładzone i grzeczne — w sam raz dla zaczynającego się buntować dziesięciolatka.

Przepraszam, czy tu borują

Jędrek ma właśnie dziesięć lat, choć wygląda na jedenaście, jak sam twierdzi. Ma także rodziców, siostrę i kolegów ze szkoły. Oraz mnóstwo niesamowitych pomysłów. 

Przepraszam, czy tu borują

To on jest narratorem i tutaj muszę przyznać, że narratorem bardzo przekonującym i wiarygodnym. Czytając tę książkę, nie ma się wrażenia, że pisze ją dorosły, który niezbyt wprawnie powiela sposób mówienia dzieciaków. Nie ma tutaj zbyt wielu modnych słów czy przesadzonej uczniowskiej gwary (nic się chyba tak szybko nie starzeje), ale sposób przedstawienia wydarzeń, rozłożenie akcentów — no po prostu wszystko — doskonale pasuje do dziesięcioletniego narratora.

Przepraszam, czy tu borują

Tymek powiedziałby, że strasznie przynudzam i nie piszę tego, co najważniejsze. Historia Jędrka jest po prostu niesamowicie ciekawa i naprawdę trudno się od niej oderwać. Wyobraźcie sobie gangsterski napad, śledztwo, podejrzaną dentystkę, wrednych nauczycieli (tak w normalnej skali, daleko im do potworów z Matyldy, choć w oczach dziesięciolatka wydają się straszni) i dających kary rodziców. Po prostu codzienność każdego ucznia (może z wyjątkiem napadu na jubilera). Jędrek musi sobie poradzić ze starszą, wredną siostrą, dbać o swoje dobre imię w szkole i na dodatek poprawić sprawdzian z matmy 🙂 Dużo się w tej książce dzieje i myślę, że warto podsunąć ją jakiemuś nieczytaczowi. Powinna zadziałać. Nie straszy objętością, bawi, zapewnia przerywniki od lektury w postaci obrazków i komiksów. A na dodatek serwuje historie z życia wzięte, z którymi choć trochę można się utożsamić. Do końca tygodnia masz szlaban na granie. Czy jest jakiś chłopiec, który chociażby raz tego nie usłyszał?

Żeby wszystko było jasne: to nie jest książka tylko dla chłopaków. Dziewczyny też są w niej obecne, choć wiadomo, że trochę przeszkadzają, nie wiadomo za bardzo, co z nimi zrobić, a do przyjaźni z dziewczyną trochę głupio się przyznawać — to oczywiście perspektywa Jędrka i — w pewnym stopniu — chyba także mojego syna. To książka doskonała dla dziewczyn, bo wciąga, bawi i pozwala odetchnąć głęboko po długim ataku śmiechu. A Karola, koleżanka Jędrka, to naprawdę ważna i fajna bohaterka.

„Hej, Jędrek! Czy tu borują?” została w tym roku nominowana do Koziołka, nagrody przyznawanej przez Centrum Literatury Dziecięcej. My mogliśmy przeczytać tę książkę dzięki uprzejmości Biblioteki Galeria Książki w Oświęcimiu.

Rafał Skarżycki, Tomasz Lew Leśniak, Hej, Jędrek! Przepraszam, czy tu borują?, Nasza Księgarnia 2015

 

O ekonomii inaczej

Grzegorza Kasdepke przedstawiać nie trzeba. Daniel de Latour to rysownik doskonale znany wszystkim czytelnikom książek dla dzieci. Ryszarda Petru z działalnością literacką nikt raczej się nie kojarzy, ale każdy wie, że jest ekonomistą. Efektem wspólnej pracy tej trójki jest niezwykła, przezabawna i mądra książka o ekonomii — przeznaczona dla dzieci, choć niejeden dorosły może się z niej sporo dowiedzieć.

Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela

Za ekonomią raczej nie przepadamy. Dorośli (jeśli nie są księgowymi lub ekonomistami) mają najczęściej ochotę jak najszybciej uciec, gdy słyszą o dywidendach, odsetkach czy hipotece (szczególnie jeśli mają kredyt). Często sami o finansach nie mówimy i nie uczymy o nich dzieci, choć powinniśmy. Jeśli nie wiecie, od czego zacząć, zajrzyjcie do tej książki.

Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela

„Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela” to opowieść o panu Rysiu, który postanowił założyć Ogród Dziwnych Stworów Ekonomicznych. Zaczął oczywiście od maleńkiej inwestycji, którą trzeba było karmić i się opiekować. Potem zatrudnił Dozorcę i Biletera (dzięki czemu w okolicy zmniejszyło się bezrobocie), a w jego ogrodzie pojawiały się coraz to nowe stwory i potwory: ceny wyglądające jak kury siedzące na grzędzie, fiskus będący skrzyżowaniem psa z rekinem, zabawne manko. W ogrodzie ciągle się coś dzieje — czasami znienacka wyrasta piramida finansowa, a kiedy indziej wszystkimi zaczyna rządzić ustawa.

Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela

Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela

Każda opowiastka opatrzona jest komentarzem, w którym w przyjazny sposób wyjaśniono, czym w zwykłym życiu są zabawne stwory. Wszystkie komentarze są umieszczona na kolorowym tle i otoczone kolorową ramką. Wyróżniono także najważniejsze zdania: naprawdę nie da się nie zrozumieć, o co chodzi. Zresztą przekonajcie się sami:

KONTO — to taki „adres” naszych pieniędzy w banku, składający się z dokładnie 26 cyfr. Pieniądze każdego człowieka mieszkają po innym „adresem”: każde konto ma inny numer. Na koncie zapisane jest, ile mamy pieniędzy. Jeśli chcemy kupić coś za te pieniądze, możemy z naszego konta przelać pieniądze na przykład na konto sklepu. Albo pójść do banku czy do bankomatu i wypłacić sobie część naszych oszczędności w postaci banknotów.

Wszystko jasne, prawda? W podobny sposób tłumaczone są bardziej skomplikowane terminy, takie jak PKB, cło, depozyt czy spekulacja.

Historia przedstawiona w książce jest dynamiczna, ogród się rozrasta, pojawia się konkurencja, pan Rysio postanawia więc założyć Cyrk z ekonomią, co staje się pretekstem do wprowadzenia masy nowych stworów i pojęć. 

Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela

Moi chłopcy słuchali tej książki z dużym zainteresowaniem. Tymek czytał dokładnie wszystkie komentarze. Piotrka bardziej interesowała fabuła, więc często skracałam komentarz do jednego zdania — na pewno z Piotrusiem do tej lektury jeszcze wrócimy i wtedy będzie czas na bardziej szczegółowe informacje. Książka stoi na podręcznej półce, a dwie wstążki-zakładki pokazują te najbardziej ulubione stwory, choć sympatie Piotrka czasami się zmieniają. Trudno się dziwić: ilustracje Daniela de Latour są kolorowe, żywe i ciekawe. Warto popatrzeć, w co wyobraźnia rysownika przekształciła terminy i pojęcia straszące nas czasami z pierwszych stron gazet. Jego dziwadła są przyjazne, zwariowane i ciepłe, choć czasami groźne, jak fiskus czy bankructwo.

Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela

Edukacja ekonomiczna staje się coraz ważniejsza. Często łapię się na tym, że nie potrafię chłopakom wytłumaczyć niektórych pojęć, choć teoretycznie wiem, co one znaczą. „Zaskórniaki” to niezastąpiona pomoc. Dzięki tej książce możemy w prosty i przyjazny sposób uczyć dzieci poruszania się po krainie portfela, którą w dzisiejszych czasach warto znać A przy okazji będziemy mieli wiele zabawy. Książka została wydana w 2014 r. przez Narodowe Centrum Kultury i szybko zniknęła. Na szczęście w 2016 r. wydało ją Wydawnictwo Zysk.

Grzegorz Kasdepke, Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela, Wydawnictwo Zysk 2016

Mamo, skąd oni są? Ci wszyscy uchodźcy…

Czasami chciałabym uciec przed trudnymi pytaniami moich synów. Wcale nie jest łatwo odpowiedzieć na pytanie, skąd biorą się uchodźcy, dlaczego muszą uciekać, czemu ich nikt nie chce przygarnąć, czego szukają. Mamo, a co by było, gdybyśmy my musieli uciekać? No właśnie, co wtedy? 

Przynieśliśmy z biblioteki dwie książki, które próbują temat uchodźców pokazać i rozbroić. Piękne książki, cudowne, ciemne baśnie, ważne lektury — naprawdę warto do nich zajrzeć, zastanowić się i porozmawiać. „Warto” to złe słowo, to lektura obowiązkowa.

Podróż

Francesca Sanna stworzyła swój przepiękny picture book na podstawie historii różnych ludzi, którzy musieli porzucić wszystko, co mieli, by poszukać bezpiecznego miejsca. Narratorem jest dziewczynka, która opowiada, jak zmieniło się jej życie, gdy nadeszła wojna. Mieszkała w mieście nad morzem, ale potem zapanował chaos i straciła ojca. Jej mama postanowiła zabrać dzieci i poszukać bezpieczniejszego miejsca.

Warto popatrzeć, jak zmieniają się kolejne karty, jak kolorowe obrazy zaczynają szarzeć i są zawłaszczane przez czarne plamy. Autorka świetnie operuje kolorem i metaforą — lektura trwa chwilę, ale trzeba uważnie przyjrzeć się ilustracjom, by zauważyć szczegóły i tkwiącą w nich siłę: dostrzec, jak wiele trzeba za sobą zostawić i jak wiele hartu musi mieć dorosły, by chronić swoje dzieci.

Podróż

Podróż

Podróż

Tę przepiękną książkę wydała ją Kultura Gniewu (seria „krótkie gatki”).

Drugą lekturą jest „Wędrówka Nabu” Jarosława Mikołajewskiego (ilustracje Joanna Rusinek, wydawnictwo Austeria).

Wędrówka Nabu

Nie wiemy dokładnie, skąd pochodzi Nabu. Żyła w miejscu, gdzie ciągle, nie wiadomo jak, płoną domy. Pewnego dnia Nabu postanawia uciec, poszukać kraju, gdzie są murowane domy, które nie mogą spłoną. A potem chce zabrać do swojego domu rodziców i brata. 

Wędrówka Nabu

Nabu szła sama, dziesięć dni i nocy. Rodzice iść nie chcieli i zabronili iść bratu. Nabu też zabronili, ale kiedy wiatr rozwiał gałęzie, z których tata zamierzał zbudować kolejny dom, uciekła z domu, którego nie było.

Nabu wędruje przed siebie, goniąc marzenie. Różne rzeczy napotyka po drodze: niewidzialne mury, o które jednak można sobie nabić guza, ostre druty kolczaste, których nie widać, a które ranią. I ludzi, dziwnych, drapieżnych, a czasami po prostu obojętnych.

Wędrówka Nabu

Wędrówka Nabu

Ilustracje Joanny Rusinek są magiczne i piękne, świetnie dopełniają tę prostą historię, która nie ocenia i nie nakazuje, po prostu pokazuje i stawia pytania. Ważne pytania, przed którymi chyba ani nam, ani naszym dzieciom nie uda się uciec. 

Francesca Sanna,  Podróż, Kultura Gniewu, seria krótkie gatki, 2016

Jarosław Mikołajewski, Wędrówka Nabu, Austeria 2016