Gdy w nocy straszy, a po domu łażą potwory

Zdarza się tak u Was, że w domu straszy? U nas się zdarza. Najbardziej COŚ straszy Piotrusia, bo Tymek już trochę wyrósł ze strachów i lęków. Mój młodszy synek boi się niektórych drzwi, bo za nimi mieszkają straszne stwory, pod łóżkiem podobno pomieszkują podłóżkacze, a w kątach coś przemyka. Po naszym mieszkaniu snują się prądowacze i ścianowusy – bywa niebezpiecznie. Najgorsze są jednak takie potwory, które szepczą mojemu synkowi do ucha i namawiają, by zrobił coś, czego absolutnie robić nie wolno. Przydaje się wtedy dwutomowa „Mała encyklopedia domowych potworów” Stanislava Marijanovica. Na półce stoi wydanie z 2005 roku, ale Nasza Księgarnia już się pochwaliła, że będzie nowe.

Jak napisał autor we wstępie: „Dawno dawno temu (a może całkiem niedawno) odkryto, że w naszych domach grasują Domowe Potwory. Są to stwory, których głównym zadaniem jest psocić, bałaganić, psuć, wchodzić w szkodę – słowem, robić nam wbrew”. Wszystko jasne, nie trzeba już szukać winnych i zastanawiać się, kto porozrzucał zabawki, pochował zeszyty i spowodował, że łazienka przypomina jezioro. To potwory psują sprzęty, mieszają pastę do zębów z maminym kremem i przelewają sok w szklance.

Stanisław Marijanovic skatalogował w encyklopedii całą masę tych nieznośnych stworów. Kogo tutaj nie ma: jest Gburia Złośliwa, czyli Potwór Niecierpliwości, jest Chciwusek – Potwór Zaborczy, Gierkomaniak i Decyzella Poranna (Potworzyca Garderobiana), jest Skarżypyta Pospolity i Słowotoczek Niepohamowany (Tymek ostatnio pokornie przyznał, że ten potwór czasami go atakuje, choć głównie w domu), i wiele, wiele innych. Jak przystało na encyklopedię, o każdym potworze możemy przeczytać notatkę i dokładnie go obejrzeć na obrazku, żeby wiedzieć, kogo szukać. Ilustracje są zabawne, choć czasami trochę przerażające. Potwory jak to potwory – mają mnóstwo rąk, języków, nóg i innych przedziwnych czułek i odnóży. W opisach, krótkich i zabawnych, czasami można nawet znaleźć krótką poradę, jak walczyć z daną paskudą.

U nas nie jest to jednak książka do czytania, a raczej do dyskutowania i oglądania. Chłopcy czytają definicje potworów i próbują zgadnąć na podstawie obrazka, w czym dana paskuda się specjalizuje. Ostatnio jedną z ich ulubionych zabaw jest zastanawianie się, kogo z rodziny straszydło zaatakowało albo kogo atakuje wyjątkowo często.

Książka świetnie się sprawdza, gdy dziecko się czegoś boi – och, ile się nagadaliśmy o starszym Potworze Mroku i Ciemności, Kamerusie Obskurusie, który robi wszystko, by w mroku zwykłe rzeczy wydawały się inne i straszniejsze niż w dzień.

Mała encyklopedia domowych potworów

A gdy lecą pioruny i dom się trzęsie od krzyku, „Mała encyklopedia” działa u nas trochę jak olej, który można wylać na spienione fale. Bo wiecie, nie trzeba już cały czas pamiętać, jaka to straszna krzywda się stała, ale można zacząć się zastanawiać, jakie monstrum (i kogo) zaatakowało. Dobrze jest potem usiąść razem i pomyśleć, co straszydło wymyśliło i jak możemy mu w przyszłości pomieszać szyki. Przyznaję, że Awanturella pojawia się co jakiś czas w naszym domu i razem z synkiem staramy się znaleźć sposoby, by z nią walczyć.

 width=

Stanisław Marijanovic opisał potwory zabawnie i z humorem, ale dzięki tej książce można się wiele dowiedzieć i o dzieciach, i o sobie. Z zaskoczeniem dowiedziałam się, jakie potwory – według synków – atakują mnie najczęściej i teraz szukam sposobów, by się im nie poddawać. Można się zastanawiać, czy w naszym domu nie zamieszkał jeszcze inny potwór, można go narysować, żeby już przestał straszyć, można pisać recepty i szukać wspólnie sposobów, by wygonić szczególnie dokuczliwą paskudę. Miłego wyganiania 🙂