Pojawia się coraz więcej pięknych i dobrze napisanych książek o przyrodzie. Cieszą oczy dorosłych i dzieci, pobudzają wyobraźnię. Takie tytuły jak „Animalium”, „Inwentarz drzew”, „Inwentarz zwierząt”, „O rety! Przyroda” są na ustach wszystkich, którzy interesują się książkami. U mnie będzie o książce, która już dobrych kilka lat temu zagościła na półce chłopców. Na dodatek była to jedna z pierwszych książek, którą moi synowi znali na pamięć.
Najpierw Tymek, a potem Piotruś przychodzili z książką pod pachą i mówili: wiesz, mamo, był kwiat, i przyszły mszyce, i zjadły kwiat, i przyszła biedronka… Bardzo żałuję, że „Kto kogo zjada” jest niedostępne na półkach w księgarniach, bo świetnie pokazuje, co to jest łańcuch pokarmowy.
Tak jak w opowieści moich synów, wszystko zaczyna się i kończy na kwiatku, ale w międzyczasie dzieje się dużo.
Przez jakiś czas słowa „i zdechł, bo był bardzo stary” kończyły każdą opowieść synów. Pojawiły się znowu, gdy zaczęliśmy grać w kości-opowieści (story cubes). Tymek opowiadał historię, widać było, że się trochę zaplątał, a potem na jego twarzy pojawił się uśmiech i ze śmiechem dodał: a potem zdechł, bo był bardzo stary.
Książka Aleksandry i Daniela Mizielińskich niczego nie ukrywa ani nie upiększa. Ilustracje są oszczędne, czarno-białe, narysowane trochę „po dziecinemu”, a jednocześnie – gdy przyjrzymy się im bliżej – widać, jak bardzo są dopracowane, mimo iż składają się z samych kropeczek i kreseczek (a może właśnie dlatego). Czcionka nierówna, jakby lekko ponadgryzana. Tekstu nie jest dużo, proste zdania plus kilka informacji naukowych, oznaczonych gwiazdką.
Moje dzieci odczytały przekaz płynący z tej książki od razu: nic w przyrodzie nie ginie, nic się nie marnuje, jeden organizm przekształca się w drugi. W tej historii człowieka nie ma. Mam wrażenie, że ta książka dojrzewa wraz z czytelnikiem, a może to odbiorca dojrzewa, by zobaczyć więcej. Pewne pytania pojawiają się z wiekiem. Piotrusia ciągle jeszcze interesuje tylko to, kto kogo zjada, czy jeż naprawdę może zjeść jajko, a sowa jeża. Tymek pytał o węża z okładki, który zjada własny ogon. Zaczął dopytywać się, gdzie w łańcuchu pokarmowym jest człowiek i sam doszedł do wniosku, że tam, gdzie wilk, ryś, żbik i inne drapieżniki, a może jeszcze wyżej. Im więcej się o tej książce myśli, tym więcej potrafi przyjść do głowy niepokojących myśli i pytań, ale może to już domena dorosłego.
Jedyną wadą tej książki jest sposób klejenia, który nie pozwala do końca rozłożyć kartek i część ilustracji ginie gdzieś na zgięciu. Szkoda. Może kiedyś pojawi się kolejne wydanie, gdzie będzie można podziwiać rysunki w całości.
Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński, „Kto kogo zjada”, Znak 2010
Więcej ilustracji można znaleźć na stronie hipopotam studio.