Mamo, a o Wilczku już napisałaś — spytał mój syn, gdy dowiedział się, że piszę bloga o książkach dla dzieci. Przecież Wilczek jest fajny… A potem zaczął wymieniać inne książki, o których powinnam napisać. Chyba masz kropkę, stwierdził w końcu. Przez chwilę patrzyłam na niego zdumiona, a potem przypomniałam sobie rozmowę Tymka podczas budowania zamku z klocków: „Tato, jak zbudujemy dach? No nie wiem, synku, jestem w kropce”.
No więc mam kropkę, a właściwie nie mam, bo muszę przecież napisać o Wilczku.
A na marginesie: uwielbiam słowotwórstwo mojego synka. I nie mogę wyjść ze zdumienia, jak twórczo i wspaniale przetwarza frazeologizmy i jak śmiele sobie poczyna z gramatyką. Zdanie „mamo, no wechodź już do tego sezama” (bawiliśmy się w grotołazów) weszło chyba do rodzinnego słownika. Tak samo jak zwrot „iść łeb za łeb”. A na dodatek Tymek zaczyna prowadzić rozważania językowe: mamo, lama to zawsze pani, prawda. Dlaczego? Bo zobacz, ta mama i ta lama, a wielbłąd to zawsze pan, prawda? I jest tak dumy ze swoich odkryć, że trudno mu wyjaśnić, że może być inaczej. Aż żałuję, że tak dużo mi umyka i tak wiele zapominam.